Mama idzie na randkę: „On chciał drugą randkę tylko wtedy, gdy ja chciałam mieć kolejne dziecko”
%3Aformat(jpeg)%3Abackground_color(fff)%2Fhttps%253A%252F%252Fwww.metronieuws.nl%252Fwp-content%252Fuploads%252F2025%252F07%252Fmama-gaat-op-date.jpg&w=1920&q=100)
W filmie „Mama idzie na randkę ” rozwiedzione matki dzielą się swoimi nieoczekiwanymi, niezręcznymi i ekscytującymi momentami randkowania po rozstaniu. Od dzielenia rachunków po płomienne iskry, te przygody dowodzą, że poszukiwanie miłości prowadzi do najwspanialszych, a zarazem najdziwniejszych historii.
W tym tygodniu w odcinku Mama idzie na randkę poznajemy historię Marit (39), która odbyła bolesną rozmowę ze swoim partnerem.
Czasami słyszy się o miłości, która pojawia się w nieoczekiwanych miejscach, ale dla mnie tym miejscem miała być poczekalnia u dentysty ? Też się tego nie spodziewałam. Zaczęliśmy rozmawiać, bo oboje czytaliśmy trzyletni magazyn i spojrzeliśmy na siebie jednocześnie, gdy natknęliśmy się na kolejny żenujący felieton. On się roześmiał, ja się roześmiałam, i wywiązała się luźna rozmowa o strachu przed dentystami, dziwnym czytaniu w poczekalni i niezręczności kiwania głową z otwartymi ustami, podczas gdy ślinociąg wysysa z nich połowę suchej jamy ustnej. Potem wymieniliśmy się numerami. Po prostu dlatego, że było nam miło.
Po kilku dniach SMS-owania zaproponował zaskakującą randkę: spacer po lesie z audioprzewodnikiem. Bez kolacji, bez wina, bez dzielenia się rachunkami, po prostu spacer, słuchanie i zatrzymywanie się po kawę z termosu po drodze. Dość tandetne, ale dałam się nabrać.
Podczas naszej randki rozmowa płynęła swobodnie. Rozmawialiśmy o jego pracy, moim synu, książkach i podróżach. Nie miał własnych dzieci, ale z miłością opowiadał o swoich siostrzenicach i siostrzeńcach. Ja z kolei szczerze powiedziałam mu, że mój syn został poczęty metodą in vitro po trudnym i frustrującym procesie. I że jego ojciec i ja rozstaliśmy się, ale nadal z miłością dzielimy się wspólną odpowiedzialnością.
W połowie naszego spaceru mój randka zamilkła, jakby miała zrzucić bombę. Potem powiedział: „Naprawdę cię lubię, ale muszę być szczery: mam jedno wielkie marzenie. Chcę kolejne dziecko. Nie dodatkowe, ale własne”. Zaskoczył mnie jego poważny ton, ale skinęłam głową. Głównie dlatego, że czułam, że ważne jest, żeby to powiedział.
Kontynuował: „Naprawdę się z tobą utożsamiam. Ale wiem też: jeśli nie chcesz (już) dzieci, to nie zadziała. Więc co o tym myślisz?”. A ja stałam w bagiennym lesie z termosem kawy w dłoni i gulą w gardle. Bo odpowiedź była prosta, ale bolesna. „Nie” – powiedziałam. „Nie chcę znowu przechodzić przez ten proces medyczny. Ani zastrzyków, ani USG, ani tygodni oczekiwania, ani nadziei, ani szoku: to było naprawdę wyczerpujące”. Uśmiechnął się, przytulił mnie i powiedział, że rozumie. I o dziwo, ostatni etap przeszliśmy w błogiej ciszy, wolni od napięcia i oczekiwań.
Więc nigdy nie przerodziło się to w związek, ale nadal jesteśmy w kontakcie. A teraz ma nawet partnerkę, która, tak jak on, również pragnie rodziny. A ja? Nadal jestem matką mojego jedynego wielkiego cudu i to wystarczy.
Ze względu na ochronę prywatności i wrażliwy charakter poruszanych tematów, imiona zostały zmienione. Redaktorzy posługują się swoimi prawdziwymi nazwiskami.
Ciekawi Cię więcej historii z naszej rubryki „Mama idzie na randkę”? Oto ulubione historie naszych czytelników:
Metro Holland